Standard standardem, a życie życiem

Autorką tekstu jest Marta Młynarczyk

W 2017 roku we Wrocławiu powstał wspaniały projekt pod nazwą „Wrocławskie standardy kształtowania przestrzeni miejskich przyjaznych pieszym”. Stworzyła go grupa specjalistów, liderów społeczności oraz mieszkańców po to, by Wrocław mógł stać się miastem zrównoważonej mobilności. Jak wygląda przenoszenie planów z papieru do przestrzeni miejskich? Sprawdźmy.

We wstępie dokumentu czytamy: „Urząd Miejski Wrocławia zlecił opracowanie niniejszej publikacji – Wrocławskich standardów kształtowania przestrzeni miejskich przyjaznych pieszym, które dla uproszczenia zwane są dalej Standardami. (…) Wrocławska Polityka Mobilności postuluje więc realizację hasła „Wrocław miastem zrównoważonej mobilności”, określając jako swój cel podniesienie relacji podróży niesamochodowych (pieszych, rowerowych i transportem zbiorowym), do ogólnej liczby podróży w mieście, na poziomie nie mniejszym niż 65%”. Cel chwalebny i godny realizacji. Ale czy realny?
Wymieniony dokument to dwieście pięćdziesiąt stron świetnie opracowanych i zaprezentowanych rozwiązań, mających uczynić Wrocław miejscem, po którym chce się chodzić pieszo. Wrocław jednak ma także całkiem sporo innych planów – ma być też miejscem przyjaznym rowerzystom, kierowcom, transportowi publicznemu i prywatnemu, pełnym zieleni, otwartym dla przedsiębiorców itd., itp. Wszystko po to, żeby wszystkim było lepiej! Niestety – nie da się zadowolić wszystkich i w dodatku od razu. W Standardach czytamy: „(…) w perspektywie miasta, poprawa jakości zamieszkiwania wymaga długoterminowej strategii, szerokiej współpracy oraz przywódców z wizją – pełnych determinacji, potrafiących przejść długi i trudny proces, prowadzący do istotnych zmian”. I tu napotykamy pierwszą przeszkodę. Na poziomie samorządów lokalnych trudno znaleźć polityka, który powiedziałby, że przez kolejne lata będzie zajmował się dostosowywaniem miasta do potrzeb pieszych. Byłoby to polityczne samobójstwo. Dlatego w każdej kampanii wyborczej słyszymy o zadowalaniu wszystkich. Niestety – w tabelce „wszystkich” piesi stoją dużo niżej niż kierowcy samochodów. W samych Standardach znajdziemy odwołanie do badań mówiących, że w Polsce najczęściej używanym środkiem transportu jest samochód (43% badanych – Kowalczuk, 2012), a żaden miejski włodarz nie zaryzykuje denerwowania kierowców.

Miasto dla pieszych czy samochodów?

Miasto robi dla pieszych co się da. Przykładem niech będzie choćby obniżenie dopuszczalnej prędkości na ulicy Świdnickiej do trzydziestu kilometrów na godzinę. Albo zaplanowana, także tam, budowa wiedeńskich przystanków tramwajowych. Niestety na egzekwowanie wspomnianego ograniczenia prędkości albo podanie chociaż przybliżonej daty budowy przystanków nie wystarczyło już mocy. Mało? Ale przecież mogło być zupełnie nic.

Polub Pieszy Wrocław na Facebooku

Jedynym, co może doprowadzić do stosowania Standardów na szeroką skalę, jest jasny komunikat od mieszkańców (czyli wyborców). Gdyby większość wrocławian zostawiła samochody i zaczęła przemieszczać się pieszo, wówczas stan i szerokość chodników mogłyby nabrać znaczenia. Gdyby dało się szybko i sprawnie poruszać po mieście komunikacją zbiorową, wtedy ważne byłoby, czy da się bezpiecznie przesiadać z linii na linię, czy może trzeba pokonać dwa przejścia podziemne. Gdyby obecny model komunikacji zmienił się całkowicie, wtedy i priorytety władz miejskich musiałyby się zmienić. To jednak tylko życzeniowe myślenie. Póki co, nadal najważniejsze są potrzeby kierowców.
Czy to dlatego, że oni najgłośniej krzyczą? W lokalnych mediach znalezienie artykułu czy komentarzy kierowców na temat remontów dróg, drogich parkingów czy korków to pestka. Korków zawsze jest za dużo (wina miasta – za mało dróg, pasów), parkingów za mało (wina miasta – za dużo trawników, chodników, po co komu skwer z ławką?). A widział ktoś kiedyś wściekłych pieszych protestujących z powodu braku przejścia przez jezdnię czy nawierzchni chodnika, na której można wybić sobie zęby? Nie widać ich na ulicach, nie widać ich wściekłych komentarzy w internecie. No bo taki pieszy to zawsze sobie jakoś tam poradzi. Tu przeskoczy, tam trawnikiem ominie, trochę jezdnią. Jak samochodem ktoś znowu „na chwilę” zatarasuje chodnik, to owszem, zdenerwuje się na „jełopa, co nie umie parkować”, może nawet zgłosi ten fakt do Straży Miejskiej (która nic nie zrobi) i pójdzie dalej, zapewne do własnego samochodu. Wtedy wreszcie poczuje się bezpiecznie.
O! Bezpieczeństwo pieszych ‒ To temat wręcz nagannie pomijany. „Pod względem liczby ofiar śmiertelnych Polska jest na trzecim miejscu wśród krajów Unii Europejskiej [Bezpieczeństwo… 2013]. Jako główne przyczyny tych wypadków wskazano: nadmierną prędkość, niewłaściwe zachowania uczestników ruchu, niedostateczną widoczność i zbyt małą liczbę rozwiązań, służących ochronie pieszych”. Tutaj również wystarczy poczytać komentarze pod tekstami o wypadkach w lokalnych mediach. Wydźwięk jest jasny – pieszy sam sobie winien, że wlazł pod ten pędzący samochód. Wszelkiego rodzaju spowalniacze, wysepki i szykany przed przejściami dla pieszych regularnie są oprotestowywane – no bo na co to komu, skoro w naszym kraju wszyscy jeżdżą „szybko ale bezpiecznie”?
Czy to znaczy, że to wszystko bez sensu, że cały ten projekt to tylko takie tam sobie gadanie, żeby pokazać jakby mogło być dobrze w mieście? Przez ostatnie trzy lata wiele się nie zmieniło. Chodniki są tak dziurawe jak były, przy remontach skrzyżowań nadal interes kierowców jest na pierwszym miejscu, więc może po prostu nie warto udawać, że Wrocław ma szansę być miastem przyjaznym pieszym? Na szczęście jest nadzieja. Znajdziemy ją właśnie w Standardach : „Rośnie świadomość i odpowiedzialność wszystkich użytkowników miejskich ulic. Coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że dobre obyczaje na drodze, uprzejmość, ułatwianie przejścia i przejazdu innym, zwalnianie, a nawet ustępowanie i przepuszczanie, mogą przyczynić się do zwiększenia płynności ruchu, co sprawia, że wszyscy prędzej dotrą do celu podróży”.
Zmiany następują powoli, ale jednak są. Potrzeba lat, żeby naprawdę zaczęło się coś dziać na większą skalę, ale to nie znaczy, że wszyscy mamy czekać na cud. Każdy z nas może przyczynić się do poprawy jakości poruszania się pieszo po Wrocławiu. Małymi krokami wiele można zdziałać. Zacząć można od chociażby Wrocławskiej mapy barier pieszych – narzędzia do zgłaszania przeszkód na chodnikach.
Być może za jakiś czas doczekamy się miejskich liderów, którzy uznają, że czas na zmianę priorytetów we Wrocławiu i „samochodową mobilność” zamienią na naprawdę „zrównoważoną”. Póki co pozostaje nam działać samodzielnie.

Poznaj Wrocławską Mapę Barier Pieszych